Przystań Kaprysu Półdnia


#1 2011-09-13 11:51:16

 Azura

Pierwsza Oficer

Zarejestrowany: 2011-07-31
Posty: 44
Punktów :   

Koniec i początek.

Oczami Azury:


To była ciepła noc. Księżyc mienił się delikatną poświatą czerwieni, jakby chciał nam wszystkim pokazać, co przyniesie przyszłość. Gwiazdy były najwyraźniej bardziej optymistyczne, a morze... Morze było spokojne, senne, ukołysane do snu lekkimi podmuchami wiatru. Ach, jak cudownie było znów znaleźć się na statku!

Zbliżali się. W powietrzu czuć było napięcie, chyba nawet Seldanie się trochę denerwowali. Mocniej zacisnęłam dłoń na chłodnej rękojeści rapiera, tak jakby mógł wchłonąć ze mnie wszystkie negatywne emocje, jak gąbka... I myśli znowu krążyły wokół morza. Gabrielle stała obok mnie, dumna i pewna siebie jak zawsze. I jak zawsze piękna, w tej swojej demonicznej urodzie. Za chwilę wszystko miało się skończyć. A może zacząć?...

Jak nisko trzeba upaść, by walczyć ramię w ramię z wrogiem przeciwko własnemu narodowi? Jak bardzo trzeba nienawidzić, by podnieść rękę na tych, których powinno się chronić? Odpowiedź na oba pytania brzmi tak samo: bardzo. Nie pamiętam ilu Teldarów zabiłam, jedyne co utkwiło mi w pamięci, to ból widoczny w ich gasnących oczach. Nie czułam nawet krwi, która 'zdobiła' moją twarz, ni ran, jakie odnosiłam w czasie potyczek. Walczyłam o wolność, nie miałam nic do stracenia, prawda? A najgorszy przeciwnik to ten, który niczego już nie ma. A może miałam..?

Świat zawirował mi w głowie. Prawda jest taka, że nie nawykłam do tak długich i wyczerpujących walk. Kocia gracja, szybkość, to wszystko pomagało, tak, ale zawsze znajdzie się ktoś lepszy. Ktoś, kto ma więcej siły. Metal przebił moje ciało na wylot, a potem wszystko działo się tak szybko i zarazem tak wolno. Widziałam, jak plama krwi pojawia się wokół rany, jak się powiększa. Widziałam dziki uśmiech na twarzy mojego przeciwnika - a może... Może to była tylko wyobraźnia? Celował w serce, jednak nie trafił, chociaż osiągnął swój cel. Czułam, jak całe życie przecieka mi przez palce, jak uginają się pode mną kolana, chociaż nigdy nie dosięgnęły pokładu. Mężczyzna wyszarpał miecz i po prostu wypchnął mnie za burtę. Przez chwilę zdawało mi się, że widzę jak Gabrielle walczy tuż obok. To musiała być ona, nie da się pomylić tych wystudiowanych ruchów, pchnięć mieczem... I tych skrzydeł.

Spadałam w objęcia Matki Wody. Tak... księżyc zdecydowanie próbował nam powiedzieć, że wielu zginie tej nocy. Że Wielka Matka będzie miała bardzo pracowitą noc, przechwytując zimnymi dłońmi nasze umierające ciała. Jedna z gwiazd błysnęła wesoło, zostawiając za sobą złotą nić, po czym zgasła. A ja... Nie słyszałam już odgłosów walki. Była tylko ciemność i ciche odgłosy szepczące coś nieodgadnionego do ucha.

~*~



Jeszcze nigdy nie czułam takiego bólu, próbując nabrać powietrze w płuca. Zupełnie, jakby ogień był we mnie, wewnątrz i trawił mnie od środka. A potem przychodziło ukojenie. Woda sięgała stóp, kolan, ud, jednej dłoni, ramienia.... i wszystko wracało. Oddech, ogień i obmywająca woda. W nieskończoność. Jeżeli taka jest wieczność, to wolę nie istnieć nigdy.

Poczułam mokry piasek pod policzkiem. I mokre włosy przyklejone do twarzy, zasłaniające widok. A może panowała nieskończona ciemność? Nie pamiętam. Stopniowo wracały wszystkie zmysły. Teraz już słyszałam szum morza i rozbijające się o brzeg fale, a nawet skrzek mew. Piasek był wszędzie. Z ledwością otworzyłam oczy, by zobaczyć, że leżę na plaży zalewanej chłodną wodą. A obok... Tak znajoma mi twarz i oczy patrzące wprost na mnie. Jak było jej na imię? Jak było mi na imię? Patrzyłyśmy tak na siebie, zupełnie bez sił, by wykonać jakikolwiek inny ruch. Słońce ogrzewało skórę, którą za chwilę chłodził ocean. Ogień i woda, znowu. W końcu, a trwało to jak kolejna wieczność, usiadłam, zanurzona do połowy w wodzie, i spojrzałam wprost w Królową Dnia; zupełnie zapomniałam jak wstydliwa i mściwa potrafi być, oślepiając, gdy niepowołane oczy nań zerkną. Mimowolnie zacisnęłam dłoń na czymś, co miałam zawieszone na szyi, jakbym od zawsze wiedziała, że jest tam, gdzie być powinno. Żyłam. Nie mam pojęcia, jak to w ogóle możliwe, ale żyłam.

Offline

 

#2 2011-09-13 15:15:30

 Gabrielle

Pani Kapitan

Zarejestrowany: 2011-07-20
Posty: 55
Punktów :   

Re: Koniec i początek.

Zacisnęła dłonie na rękojeści miecza. Niemal odruch, jakby sprawdzanie każdego centymetra zbroi, ubioru i broni miało ją uspokoić, jak jakiś dziwny rytuał. Pierwszy raz od tak dawna miała zwinięty żołądek, który, zaplątany w supełek, usiłował jej się wyrwać przez gardło. W oddali wyrastały coraz piękniejsze i coraz bardziej krwawe w wieczornym słońcu pióropusze skrzydła pałacu Teldarian, ongiś obiekt westchnień Admirały. Jednak sukkubicy nie to było teraz w głowie, nie luksusy, piękne stroje i wygodne łóżka. Tuż obok niej stała półfelynka zerkająca na nią miłym okiem. A może to ona dopatrywała się tam ciepła, gdy tak po prawdzie był tam żal, smutek idącej na śmierć?... Obie wiedziały, jak skończy się ten niewielki bunt. Przeciw zresztą czemu? Sumieniom, prawom, które wpajano im od dziecka?...
Mocniejszy wiatr wydął żagle, dobijali do zatoki. Twarde brzęki metalowych okuć, podków i butów, szmer delikatnych płaszczów brzmiały tak równo, że niemal zgrały się w jedną melodię. Odchyliła się lekko, zacisnęła dłonie w pięści i znów rozluźniła. Muśnięcia wieczoru rozczesały jej włosy, zmierzwiły niemal pieszczotliwie. Pod powiekami miała obraz Azury, jej zapach, jej dotyk. Ostatnią noc, którą spędziły niczym dwie wyklęte zewsząd dusze pragnące odnaleźć ukojenie we wspólnych już objęciach.
Odebrano jej pierścień za dezercję. Była już ledwie szeregowym siepaczem. W innych warunkach jej głowa i skrzydła splamione krwią wisiałyby z Bramy Wieczornego Mordu ku przestrodze innym głupcom. Teraz wiedziano, że zginą. A śmierć u boku tej, która nakłoniła ją do złamania ślubów i przysiąg zdawała się tym lepszą karą.
Wiedzieli, że wróci.

~*~


Pchnięcie, lekki obrót,… Skrzydła odpychające co mniejsze i słabsze płotki. Zawsze na silnych, mniejszych dobić bez bólu, jak jej powtarzano. Niech nie cierpią za głupotę innych. Płomienisty w jej dłoniach zdawał się drwić z wrogów, gdy stąpała z gracją niemal tańcząc, jednak nie w cudownych ruchach a morderczych ciosach. Ilu zabiła? Nie liczyła już pojedynczych istnień, których dusze wymykały się pomiędzy krwistymi wstęgami tryskającymi z piersi, głów i kończyn. Nie liczyła bólu w oczach, przerażenia, które kończyła liźnięciem ognia. Nie to tu, do cholery, było ważne, ile rodzin osierociła!
Zacisnęła zęby wbijając kolejny raz miecz w kotołaka, by usłyszeć zza siebie ciche westchnienie. Zdążyła się ledwie obrócić, by dostrzec ciało Azury zsuwającej się bezwładnie ku objęciom wody. Jej dłonie bezwiednie wysuwały się ku Gabrieli, jakby chciała ją objąć nim jej duszę i ciało pochłonie bezkresne morze.  Przechyliła się jeszcze przez burtę sięgając ku niej, by choćby musnąć krańcami palców jej miękką skórę, powiedzieć ostatnie „żegnaj”. Uprzedziła ją jednak jej własna łza, krwista, która opadła na policzek półfelynki wpychając ją niemal pod cienką linię granatu.
Nie zdążyła jęknąć ni cofnąć dłoni. Mocno złapał ją za usta i pchnął kilkakrotnie celując w serce i kilka innych wnętrzności, ni to dla pewności, ni dla własnej głupiej satysfakcji. Pod językiem poczuła prócz krwi coś, co jej tam wciskał, jakby chciał, by tym się udławiła.
- Nas się nie zdradza,…  - i to jedno wyzwisko, które zamknęło jej oczy, gdy wypychał ją tuż za jej kochanką, by utopiła się z własnym sygnetem w ustach, umarła, zdechła niczym szczur.

~*~


Coś kopnęło ją w skroń. Z całą pewnością, gdyż ból taki nie może być wywołany migreną czy innymi takimi świństwami. Chciała zacisnąć dłonie wokół głowy, by przestało kłuć w mózg wielkimi lodowymi szpilami, jednak dłonie trafiły na bierny opór z zewnątrz. Niespiesznie, niczym leniwa jaszczurka, wpełzł lodowy sopel na jej kark i wbił się w kręgosłup rozdzierając każdy kawałeczek ciała, rwąc każde pióro z miejsca, gdzie tak dawno temu wyrosły, by wreszcie wyszarpać jej skrzydła, włosy i chęć do walki z tym. Nagle pojawił się płomień w jej ustach, ogień, tak oczyszczający i niosący spokój, który z wściekłością feniksa ruszył ku najdalszym zakątkom jej ciała paląc go w otchłaniach morza, by obudzić na nowo.
Obudził najpierw tylko ciało – umysł krążył wokół wraz z duchem niepewien, co się właśnie działo z tym zwiniętym w kłębek wypłoszu, ongiś potężną Seldanką. Powiadają, że pierwszy łyk powietrza po zerknięciu za kurtynę śmierci boli, jednak to nie był ból. Cichutki jęk niemal rozerwał każdą tkankę jej ciała, kiedy siłą duch został ściągnięty znów pomiędzy skrzydła i piach, by rozerwać na nowo czaszkę i płuca. Bała się otworzyć oczy czy choćby drgnąć. Mimo to jednak przełknęła ślinę by poczuć w ustach metal, coś, co sprawiało, że usta paliły ją chyba wciąż z tą samą siłą, co wcześniej. Ściągnęła brwi wypluwając swój sygnet, chwilę kaszlała i pluła, do ponacinanego świeżo ciała przyklejały się drobiny piachu. Znów jęknęła. Nie pamiętała nic prócz tego, co się działo chwilę temu, jakby świat z niej zadrwił i jednym skinięciem miecza przekreślił to, co było.
Woda swobodnie falowała muskając wciąż ciało, każąc mu się obudzić. Zedrzeć raczej. Ciepły podmuch znów przesunął się jej po plecach obdartych z pancerza, w ledwie tylko skromnym odzieniu. Nie bała się rozejrzeć, ale czuła, że choćby próba zerknięcia wokół skończy się powtórką tego, co stało się ledwie parę chwil temu. A może parę godzin, miesięcy, lat?... Nie wiedziała. Mimo to zerknęła przed siebie. Tam, zupełnie jak ona, leżała Azura. Patrzyły tak na siebie, zupełnie bez sił, by wykonać jakikolwiek inny ruch. Wreszcie po całej wieczności między jednym a drugim mrugnięciem oka, tak krzywdzącym za każdym razem, półfelynka siadła.
Żyłyśmy.
Nie była tylko pewna, czy trafiłam tu za dobre, czy za złe sprawunki. Po odczuciach sądząc według Bogów musiała być potworną grzesznicą, choć może, może… to tylko głupi kaprys?

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.123tza.pun.pl www.pjwstk.pun.pl www.kraina-pokemon.pun.pl www.asgmalbork.pun.pl www.administracja-usm.pun.pl