- Och, no tak, ręczniki nie ukradną się same! - Zaśmiała się do niej kucając przy niej i leciutko ciągnąc za pasek od fartuszka, jakby chciała choć na moment uwagę dziewczyny skupić na sobie. - No, masz dużo czasu, przecie i tak wiem, że tu nie pracujesz... - cichutki szept niemal wprost do ucha, kiedy nachyliła się tak, że muskała swą golizną o jej ubranie. - Co ci szkodzi?... - Pomruk, niczym koci, był gardłowy i miękki zarazem, jednak nie miał w sobie nic z wrogości.
Offline
- No właśnie... a ja bardzo potrzebuję tych ręczników - padło w odpowiedzi. Azura patrzyła uważnie na kobietę, jakby chcąc odczytać jej intencje. - Chwilowo jednak pracuję. - 'muszę przecież jakoś sobie odbić nieudany wypad do skarbca' dodała w myślach.
Chociaż Gabrielle kusiła, kusiła, kusiła z wprawą nie jakiejś tam podrzędnej zalotniczki, tylko kogoś o wiele, wiele ważniejszego. A gdyby się tak poddać? Nie... nie teraz... ale może... innym razem?
- Czemu tak Ci zależy..?
Offline
Uśmiechnęła się czarująco, mrugnęła złotym oczkiem i wstała, by powolnym krokiem, kręcąc tyłeczkiem zniknąć w sypialni. Zachowywała się zupełnie tak, jakby to było naturalne, ba, jakby tak właśnie miało być.
Tylko dosłownie tuż przed zniknięciem zerknęła znów na kobietę, jakby jej dawała ostatnią szansę, jedyną i niepowtarzalną.
- Zawsze można powiedzieć, że seldańska kobitka narobiła okropnego bałaganu prócz ręczników... i musiałaś to sama sprzątać...
Cichutko, ledwie na granicy zmysłów - jakby mruczała zupełnie po kociemu, kusiła kształtami znikając.
Offline
Ponownie przygryzła usta.
- Może... może innym razem - wypowiedziała na głos jedną z wielu myśli kłębiących się w głowie.
Nie była gotowa. Na nic. Z resztą nawet nie wiedziała jak ma na imię kobieta, która tak kusiła i nęciła. I jeszcze trzeba było posprzątać szkło... Już dawno odpuściła sobie znalezienie sygnetu, tak jakby... uciekł i nie chciał by ktokolwiek wiedział gdzie jest. Może chociaż raz zachowa się przyzwoicie.
Z westchnieniem zaczęła zbierać do kawałka materiału pozostałości po puzderku z niebieską cieczą.
Offline
Pokiwała głową już w samotności, za załomem ściany. Kiedy znów wyszła do dziewczyny, miała na palcu sygnet, jakby cały czas doskonale wiedziała, gdzie się skrył. W lekkiej sukni, czy raczej kusej tuniczce narzuconej na nagie ciało wyszła znów do dziewczyny przyglądając się jej pracy z założonymi rękami. Na krwistych ustach błądził uśmiech, na policzki co i rusz wymsknął się czarny loczek.
Podeszła do sterty ręczników, zabrała je do dalszych komnat i uśmiechnęła się... wrednie? Któż to wie.
- Po te będziesz musiała później wrócić, malutka. Jak Ci w ogóle na imię?
Offline
Powędrowała wzrokiem za Gabrielle niosącą ręczniki. Chowającą je. Tak, jakby zabierała je specjalnie, by dziewczyna musiała tutaj wrócić.
- Azura - powiedziała krótko, wracając do zbierania drobinek szkła.
Dwie sekundy później wszystko co miało zostać sprzątnięte takie właśnie było. Ciemnowłosa wstała z klęczek i, zacisnąwszy dłoń na materiale z okruchami, ruszyła w stronę wyjścia.
- Wrócę - obiecała, choć mogło to brzmieć nieco dwuznacznie. I już naciskała klamkę...
Offline
Podbiegła niemal do drzwi - bose stopy jednak nie były tak głośne. Docisnęła drzwi, by nie otworzyła ich i ujęła twarz Aury, musnęła jej policzek swoim i szepnęła tak, że jej samej włosy zjeżyły się na karku wszystkie maleńkie włoski jedno krótkie słowo: 'Gabrielle.' Leciutko przesunęła zgrabnym noskiem wzdłuż jej kości policzkowych i docisnęła felynkę do ściany całując ją mocno, namiętnie, jakby to miał być ich ostatni pocałunek.
Palce, dłonie muskały twarz, zsuwały się niżej pieszcząc szyję i, jakby przypadkiem, dotykając i piersi. Sama, w skąpej tuniczce, która wyglądała, jakby trzymała się ostatkiem sił na jej ciele, wciąż napierała na kocię, wręcz zmuszając ją do pieszczot... czy może nie?
Offline
W pierwszej chwili rozszerzyła oczy ze zdziwienia, jakby ZUPEŁNIE się tego nie spodziewała. Cóż, bo nie spodziewała. A przynajmniej nie przy wyjściu. W drugiej chwili... dała się ponieść i oddawała gorące pocałunki Gabrielle.
Wolną ręką wymacała klamkę i nacisnęła, pociągając do przodu, a tym samym zmuszając Gabb do zrobienia kroku w tył. Dopiero wtedy przerwała pocałunek i szybko wymknęła się przez drzwi, póki jeszcze były otwarte. Pobiegła w stronę korytarzyka dla służby, nie śmiąc nawet dotknąć ust, jaky chciała zatrzymać dotyk czarnowłosej na dłużej.
Offline
Zaśmiała się cicho dając wyjść felynce. Cóż, nieźle całowała jak na kotkę...
Oparła się plecami o ścianę, by po chwili wyłowić wzrokiem pudełeczka z maścią, podejść do nich i zabrać je do sypialni.
Tam, z wielkim namaszczeniem, rozpostarła skrzydła i zaczęła wcierać kolejne olejki, jakby te palce nie muskały innej skóry, jakby usta pieszczące pióra nie całowały innych warg, jakby tamtego dziewczęcia w ogóle tu nie było. W głowie jednak roiło jej się od myśli, które uporządkowywała kolejnymi pociągnięciami maści po złocie i szkarłacie.
Czekała, aż Azura wróci.
Offline